Sprawa Joanny z Krakowa. Sąd oddalił pozew wobec policjantów
W lipcu 2023 roku Polska żyła przypadkiem pani Joanny z Krakowa, która rzekomo stała się ofiarą opresyjnego państwa PiS. Jej historia została opisana przez "Fakty" TVN. Jak wynika z wersji dziennikarzy, kobieta, która miała przerwać ciążę, była w szpitalu przesłuchiwana przez policję.
Po materiale na służby spadła fala krytyki. Jednak policja przedstawiła inną wersję wydarzeń, prostując informacje podawane przez stację. Komenda Główna Policji przekazała, że interwencja funkcjonariuszy nastąpiła po zawiadomieniu służb przez lekarza psychiatrę o możliwej próbie samobójczej pacjentki i przyjęciu przez nią substancji niewiadomego pochodzenia.
Niedawno zapadł finał tej głośnej sprawy. Jak się okazało, krakowski sąd oddalił powództwo wobec policjantów, którzy interweniowali w szpitalu. Uznano, że pani Joanna szukała rozgłosu i miała "interes prawny przedstawiania siebie jako ofiary brutalności policji, chociażby dla uzyskania odszkodowania". Sąd stwierdził, że do zeznań kobiety, w świetle informacji o jej leczeniu psychiatrycznym, należy podchodzić z dużą dozą ostrożności. Do uzasadnienia decyzji dotarła krakowska "Gazeta Wyborcza".
Wykorzystana historia
Sprawa pani Joanna została wykorzystana przez Donalda Tuska do zbicia politycznego kapitału. W odpowiedzi na to, co rzekomo miało ją spotkać, lider KO zwołał w Warszawie "marsz miliona serc". Jak się później okazało, kobieta nie została na niego zaproszona, a politycy Koalicji udawali, że jej nie znają. Sama pani Joanna żaliła się w wielu wywiadach, że została wykorzystana.
– Moja historia została wykorzystana do budowania politycznego kapitału i do przedwyborczej gry. (…) Mam wrażenie, że w momencie kiedy marsz został ogłoszony, to przestało chodzić o mnie czy o prawa reprodukcyjne kobiet, a najważniejsza stała się przepychanka z PiS-em – stwierdziła w jednym z wywiadów.